niedziela, 17 stycznia 2016

MARSJANIN... SOLACE...

Dwa filmy, które obejrzałam dzięki mojej drugiej połówce. Polecam dla odprężenia i relaksu. Nie jest to kino najwyższych lotów, ale tak dla zabicia nudy można przejść się do kina

THE MARTIAN - Marsjanin

Po nieudanej ekspedycji Mark zostaje sam na Marsie. Mimo znikomych zapasów oraz zerwanej łączności z dowództwem mężczyzna stara się przetrwać w trudnych warunkach.

Ponad dwie godziny opowieści o marsjańskich przygodach głównego bohatera, w stylu kosmicznego MacGyvera. Znawczynią kosmosu i wypraw w kosmos nie jestem, więc o walorach prawdziwości zdarzeń się nie wypowiadam. Najbardziej zapadł mi w pamięć, jak pewnie wszystkim widzom tego filmu, przyspieszony kurs hodowli ziemniaków w trudnych warunkach, ale czy o to właśnie chodziło reżyserowi... chyba nie. Jak dla mnie to miło spędzony wieczór i niech tak pozostanie.

SOLACE

Doktor John Clancy (Anthony Hopkins) przed laty współpracował z FBI ze względu na swoje niezwykłe zdolności. Po tragicznej śmierci córki porzucił jednak karierę. Kiedy po Stanach Zjednoczonych zaczyna krążyć seryjny morderca (Colin Farrell), agent FBI (Jeffrey Dean Morgan) odnajduje doktora, by pomógł w schwytaniu zabójcy.

Niestety film jak na razie nie miał swojej premiery w Polsce. Zapewne pojawi się od razu na DVD. Fabuła filmu może i przewidywalna, ale w przypadku takiej obsady jestem w stanie obejrzeć każdy film. Hopkins jak zwykle w formie i jedyne co mam do zarzucenia to zbyt przesadzone pomieszanie thrillera z gatunkiem sci-fi. Niemniej jednak mi się podobało.