środa, 7 września 2016

FILMOWO-KSIĄŻKOWY MISZ MASZ

Było coś dla ciała, pora też i dać coś duszy. Ostatnio zaniedbałam się czytelniczo i filmowo, co jest u mnie normalne w sezonie letnim. Sądzę jednak, że gdy nadejdą jesienne i zimowe wieczory nadrobię zaległości i wszystko wróci na swój właściwy tor. Dzisiaj skromniutko, bo tylko jedna pozycja książkowa i serialowa. 

Książki Remigiusza Mroza cieszą się taką popularnością, że w końcu i ja musiałam się przekonać w czym tkwi jego sekret. Mój wybór padł na "W cieniu prawa" czyli thriller w stylu retro. Mamy tutaj typową dla tego gatunku fabułę - jest morderstwo, trup, śledztwo, lawina podejrzeń i wszystko to, czego potrzeba w dobrze napisanym kryminale.
Źródło: google
Zaczynając jednak od początku. Przyjrzyjmy się notce od autora:
Galicja, 1909 rok. Mimo złej opinii i niejasnej przeszłości Erik Landecki zostaje przyjęty na czyścibuta w austriackim dworku. Jest przekonany, że los się do niego uśmiechnął. Pierwszej nocy ginie jednak dziedzic rodu, a cień podejrzeń pada na Polaka. Szybko pojawiają się spreparowane dowody, a Erik staje się głównym podejrzanym.
Musi walczyć nie tylko o swoją wolność, lecz także o życie – w zaborze austriackim karą za morderstwo jest bowiem śmierć przez powieszenie.  

Nowością był dla mnie fakt, że sięgnęłam po kryminał historyczny. Otrzymałam jednak fabułę w stylu retro tak dopracowaną i wciągającą, że tło historyczne tylko dodało tej książce smaczku. Prawdziwa historia, napisana przyjemnym stylem, budowana wokół morderstwa, które jest jedynie wstępem do całej fabuły. Rodzinne sekrety, mroczna codzienność, odrzucenie i wątek miłosny. Bardzo dobra książka przy której miło spędziłam czas i którą mogę z czystym sumieniem polecić. 

Za bardzo nie przepadam za serialami. Denerwuje mnie fakt, że coś, co spokojnie mogło zakończyć się na jednym sezonie ze względu na pieniądze zostaje na siłę rozciągnięte na milion niepotrzebnych odcinków. Ale czasami, pod wpływem męża robię małe wyjątki i tak było właśnie z serialem Tyrant czyli naszym polski Tyran.

Żródło: Google
Serial opowiada o Barrym Al Fayeedzie, który w młodości opuścił fikcyjną krainę Abbudin na Bliskim Wschodzie. Jest młodszym synem dyktatora, a gdy po dwudziestu latach spędzonych w USA wraca do swojej ojczyzny na ślub bratanka, sprawy przybierają dramatyczny obrót poprzez zderzenie dwóch kultur, intryg rodzinnych oraz politycznych.


Serial ogląda się bardzo przyjemnie. Dla głównego bohatera i jego rodziny wyjazd na wesele, który miał być jedynie krótkimi wakacjami zmienia się w znacznie dłuższy pobyt. Barry zostaje postawiony w sytuacji której nie przewidywał, podejmuje się próby zmiany tego jak funkcjonuje jego kraj.  Serial w tej chwili doczekał się trzeciego sezonu. Ja obejrzałam dwa pierwsze i z chęcią sięgnę po kolejny. Podoba mi się to w jaki sposób przedstawiony został świat fikcyjnego państwa Abbudin, jak wiarygodnie wypadają jego mieszkańcy z różnymi frakcjami i poglądami. Jak w pewien delikatny sposób nakreślono to, co w chwili obecnej dzieje się na świecie. Polityczne intrygi, zamach stanu, a w tle wątek rodziny, która musi sobie poradzić z realiami bliskiego wschodu.

A na sam koniec, coś co umilało czas mojemu dziecku w sierpniu. Seria "Książeczka-torebeczka", a w niej: 4-latek rozwiązuje, 4-latek bawi się, 4-latek poznaje świat, 4-latek potrafi. To zeszyty edukacyjne, gdzie dziecko znaleźć może różnorodne zadania, labirynty, historyjki obrazkowe oraz ćwiczenia na spostrzegawczość.

Źródło: Google i Wydawnictwo Aksjomat

Czytaliście coś Remigiusza Mroza? A może oglądaliście serial "Tyrant" i macie inne zdanie?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz